Andrzej Kłosiński, psycholog i pierwszy w Polsce behawiorysta zwierzęcy, dyrektor i wykładowca COAPE Polska (http://coape.pl/) - akredytowanego oddziału największej na Wyspach Brytyjskich organizacji kształcącej behawiorystów zwierzęcych - Centre of Applied Pet Ethology. Od wielu lat pracuje z bezdomnymi zwierzętami, przygotowując je do adopcji.
Adopciaki: Syn moich przyjaciół, gimnazjalista marzy o zostaniu behawiorystą zwierzęcym. Jaka jest ścieżka kształcenia behawiorystów? Na czym polega ten zawód?
Andrzej Kłosiński: Behawiorysta to specjalista, który pomaga zmienić niepożądane, problemowe zachowanie zwierząt towarzyszących - głównie psów i kotów. Przede wszystkim musi umieć wyjaśnić zachowania zwierząt w kilku podstawowych płaszczyznach.
Analiza psychologiczna odpowie nam na pytanie, czego i dlaczego pies się nauczył np. szczekania w określonych sytuacjach oraz jaką bezpośrednią korzyść ma zwierzę prezentując to zachowanie.
Płaszczyzna etologiczna to z kolei naturalne wzorce zachowania, dziedziczone przez zwierzę po przodkach albo utrwalone czy uwypuklone przez człowieka na przestrzeni lat, w procesie selekcji. Wiedza etiologiczna jest bardzo ważna. Dzięki niej wiemy, czy określone zachowania zwierzaka wynikają z jego naturalnych wzorców np. sznaucer z natury będzie dużo szczekał, ponieważ kiedyś człowiek potrzebował czujnego psa i wzmocnił cechy służące do ostrzegania, w tym właśnie szczekanie u sznaucera.
Trzecim bardzo ważnym elementem jest płaszczyzna biologiczna, czyli funkcjonowanie układu nerwowego, neuroprzekaźników i struktur mózgu. Wspomniany sznaucer może bardzo dużo szczekać również dlatego, że jest w przewlekłym stresie, a więc ma niedobór neuroprzekaźników odpowiedzialnych za dobre samopoczucie (jak serotonina). W efekcie będzie szybciej reagował na bodźce i więcej szczekał.
Dopiero całościowy ogląd sytuacji w tych trzech płaszczyznach: psychologicznej, etologicznej i biologicznej pozwala na zrozumienie przyczyn zachowania konkretnego psa w konkretnej sytuacji. Behawiorysta powinien umieć określić przyczyny tego zachowania i zdecydować, w jaki sposób działać, żeby określone zachowanie modyfikować.
Trudne zachowania wynikające z odziedziczonych wzorców można po prostu przekierować na inne aktywności np. w przypadku psów goniących za rowerami trzeba zaspokoić ich naturalną potrzebę gonienia podczas zabawy z frisbee czy aportowania.
Behawiorysta powinien również zastanowić się, czy najpierw nie jest potrzebna interwencja na poziomie biologicznym np. zmiana diety czy wprowadzenie leków do wyrównania nastroju psa, po której można rozpocząć pracę polegającą na zmianie zachowań.
Jeśli chodzi o ścieżkę kształcenia behawiorystów, my, w COAPE Polska oferujemy roczny kurs dający specjalistyczną wiedzę i umiejętności będące podstawą kwalifikacji behawiorysty zwierząt.
Jeśli ten młody człowiek chciałby zostać behawiorystą, na pewno powinien zdobywać własne doświadczenia np. pójść ze swoim psem na kurs podstawowego posłuszeństwa, uczyć się dobrej komunikacji z psami. Podczas naszego kursu zdobędzie oczywiście potrzebną wiedzę, ale będzie też musiał pracować z psem, więc wcześniejsze doświadczenie jest ważne. Preferujemy absolwentów takich kierunków studiów jak: biologia, psychologia, weterynaria, technika weterynaryjna, bo dają one rozumienie zachowania zwierząt na różnych poziomach.
A: Na jakie pułapki trzeba być w tym zawodzie przygotowanym?
AK: Sporym wyzwaniem bywają postawy właścicieli zwierząt. Często do zmiany problematycznego zachowania psa czy kota wystarczają szybkie techniki behawioralne lub zmiany w środowisku zwierzęcia, ale zdarza się, że praca, która ma zmienić zachowanie zwierzaka, wymaga dużo czasu, systematyczności i poświęcenia. W takiej sytuacji trzeba zmotywować również ludzi, nie tylko zwierzęta. Behawiorysta w dużej mierze pracuje z ludźmi - jest w pewnym sensie adwokatem psa lub kota i w jego imieniu wyjaśnia przyczyny problemowego zachowania. Właściciele często błędnie odbierają zachowanie swoich zwierząt jako przejaw złej woli czy rywalizacji z człowiekiem.
A: Czy kiedykolwiek zdarzyło się, że nie poradził Pan sobie behawioralnie z jakimś zwierzakiem lub był bliski zrezygnowania z terapii?
AK: Oczywiście że tak, behawiorysta nie jest przecież cudotwórcą, który zawsze wszystko naprawia. Zdarzają się przypadki wymagające długiej terapii lub całkowitej zmiany warunków, w których zwierzę żyje.
Pies spędzający sam w domu 10 czy 11 godzin staje się szczekliwy i nadpobudliwy, a jeśli właściciele nie mogą mu poświęcić wystarczająco dużo czasu, to nie jest możliwa zmiana zachowania poprzez interwencję behawiorysty. Można tylko zmienić warunki, w których pies funkcjonuje.
Ostatnio miałem taki przypadek: małżeństwo z małego miasteczka zaadoptowało suczkę, która sikała w domu. Okazało się, że ze strachu. Opiekunowie chcieli, żeby mieszkała w wiatrołapie i kontaktowała się z nimi wyłącznie podczas spacerów. Tymczasem to była suczka w typie psa pasterskiego, zaganiającego z mocną potrzebą aktywności i stymulacji oraz kontaktu z człowiekiem. W tej sytuacji moją rolą było wyjaśnienie opiekunom suczki, że te warunki nie są dla niej właściwie. I o ile problem z sikaniem dało się dosyć łatwo rozwiązać (już podczas pierwszej konsultacji suczka nie nasikała w domu), to pojawiły się inne objawy frustracji i dyskomfortu psychicznego np. uciekanie na spacerach, zgryzanie przedmiotów. Trzeba było znaleźć suczce inny dom.
A: Co Pan sądzi o popularnym "zaklinaczu psów" Cesarze Milanie?
AK: Wizyta Cesara Millana w Polsce wywołała kontrowersje, a COAPE Polska wystosował oficjalny protest. W ten sposób środowisko polskich behawiorystów wyraziło sprzeciw wobec niektórych metod stosowanych przez Cesara Millana, metod polegających na tłumieniu niepożądanych zachowań psów poprzez strach I BÓL.
Strach to bardzo silne uczucie. Zarówno u ludzi, jak i u zwierząt wszystko, co wiąże się ze strachem, jest szybko i trwale zapamiętywane. Techniki takie jak podduszanie, kopnięcia, lub przestraszenie psa, gdy rzuca się na innego psa, przynoszą często natychmiastowy efekt. Nie rozwiązują jednak problemu na dłuższą metę, bo nie zmieniają motywacji psa.
Strach jest zawsze bardzo dojmującym, negatywnym uczuciem, więc nie znika - jest tłumiony i gdzieś kiedyś na pewno znów się pojawi. Tłumiony strach może być przyczyną przewlekłego stresu i innych problemów behawioralnych łącznie z przeniesioną agresją, a nieleczony lęk w konsekwencji prowadzi do depresji psa.
My behawioryści mamy do czynienia z psami, które były traktowane obrożami elektrycznymi, były bite lub karane właśnie w taki awersyjny sposób. Te psy mają problemy z normalnym funkcjonowaniem.
Zamiast kary awersyjnej, powodującej ból i strach, należy stosować kary polegające na zabraniu oczekiwanej korzyści. Na przykład w szkoleniu pozytywnym zamiast szarpać i krzyczeć na psa wyprowadza się go i zostawia na kilka minut w osobnym pomieszczeniu, czy zabiera mu się uwagę opiekuna.
A: Dlaczego owczarki podhalańskie stróżują, charty gonią, a jamniki ryją? Czy można zmienić ich zachowanie?
AK: Najogólniej mówiąc tak te psy ukształtowaliśmy. Jednocześnie jednak odziedziczyły wzorce zachowań łowieckich po swoich przodkach.
Pełna sekwencja zachowań łowieckich jest obecna u wilków. Polega na ciągu zachowań pojawiających się w odpowiedniej kolejności. Są to: namierzanie (wilk węszy i nasłuchuje), podchodzenie, pogoń, chwycenie, zabicie, rozszarpanie i zjedzenie.
Psy przestały mieć potrzebę polowania, bo żyjąc z człowiekiem korzystały z resztek pożywienia. O ile wilk jest drapieżnikiem, to pies jest śmieciojadem. Gdyby wszyscy ludzie zniknęli z powierzchni ziemi, to 90% psów umarłoby, bo nie potrafiłoby znaleźć sobie pożywienia.
Ludzie w toku udomawiania psa wyłączali pewne wzorce zachowania, a uwypuklali inne, które były im potrzebne do określonych zadań wykonywanych przez psa. Przez pokolenia wybierano psy szczególnie uzdolnione do danych zachowań, a ich potomstwo dziedziczyło te uzdolnienia.
Na przykład na potrzeby polowania rasy aportujące, wybierano i rozmnażano psy, które nie porzucały i nie zgniatały zdobyczy. Z kolei psy pasterskie zaganiające owce zostały tak ukształtowane, że namierzają i podchodzą, ale przeważnie powstrzymują się od gryzienia. Z kolei psy stróżujące mają wygaszone wzorce polowania, a reagują szczekaniem na widok drapieżnika czy obcego człowieka. Należy pamiętać, że te dziedziczne wzorce zachowania są bardzo silne np. border collie będzie do upadłego gonić piłeczkę, bo tak został ukształtowany. A psy gończe, które nie były selekcjonowane do współpracy z człowiekiem (funkcjonowały w sforze, a człowiek za tą sforą podążał), tak jak beagle czy charty trudno przywołać na spacerze.
Psy modyfikujemy też ze względu na wygląd np. pudle były kiedyś aporterami i służyły do przynoszenia postrzałków z wody i bagnistych terenów (stąd wygolony tył pudli - dzięki temu nie nasiąkała im sierść i było im łatwiej pływać). Teraz jest to pies raczej ozdobny, kanapowy, ale jednocześnie świetnie współpracujący z człowiekiem właśnie dzięki tym odziedziczonym wzorcom zachowania związanym z pomocą człowiekowi przy polowaniu.
Modyfikacje ras mają wpływ na zachowania, które współcześnie są odbierane przez ludzi jako problemowe. Dla psów są to naturalne zachowania i potrzeby behawioralne. Pies, żeby zachować równowagę emocjonalną, musi mieć możliwość prezentowania swoich wzorców zachowań, a jednym z zadań behawiorysty jest uświadamianie tych psich potrzeb ludziom.
A: Mówi się, że kundle są dużo zdrowsze i łatwiejsze w wychowaniu. Prawda czy fałsz?
AK: Generalnie tak. W hodowli ze względu na rasę kolejne pokolenia są selekcjoNOwane z wąskiej puli genowej. Jeśli krzyżuje się spokrewnione osobniki, to prawdopodobieństwo wad genetycznych i chorób jest duże. Rasa to swoista pułapka dla genów.
W ogóle rasa jest pojęciem dopiero XX-wiecznym, wcześniej mówiło się o typach psów. Na początku XIX wieku było 40 ras psów, a dzisiaj mamy ich ponad 500.
A: Często się słyszy, że koty "rządzą" w domu nawet bardzo dużymi psami? Jak to możliwe?
AK: Nie nazywałbym tego rządzeniem. Koty mają inne wzorce zachowania: potrzebują dystansu, potrzebują czasu, żeby się zaprzyjaźnić. Bardzo ważne jest dla nich terytorium, więc kot CZĘSTO traktuje psa jak intruza. Jeśli nie chce z nim kontaktu, to reaguje agresywnie.
Koty stawiają granice znacznie wyraźniej. Mają inny system emocjonalny: szybko pobudzają się w sytuacji zagrożenia czy frustracji, szybko zaczynają walczyć i to często w sposób dość brutalny.
Kot z natury nie jest zwierzęciem społecznym, w tym sensie, że przystosowany jest do prowadzenie samotniczego trybu życia. Dlatego w porównaniu z psami ma uboższy język komunikacji: na przykład w sytuacji zagrożenia ze strony człowieka lub innego zwierzęcia szybko reaguje ucieczką bądź agresją, podczas gdy psy częściej próbują załagodzić sytuację.
A: Czego "nie robi się" psu? Czego "nie robi się" kotu? Nie myślę o biciu, maltretowaniu czy głodzeniu - to oczywiste. Ale czasem wydaje nam się, że jesteśmy kochającymi, czułymi opiekunami naszych zwierząt, a okazuje się, że zwierzaki wcale nie czują się z nami dobrze.
AK: Trafne to nawiązanie do Szymborskiej. "Nie umiera się kotu" czyli nie opuszcza się zwierzaka. Zwierzęta tworzą z nami więź, która jest jednym z warunków ich dobrostanu. Dlatego nie oddaje się zwierzaka.
Nie odmawia się zwierzakowi kontaktu. Zdarza się, że opiekunowie nie tworzą więzi z psem, a psy zaganiające czy aportujące potrzebują bliskiej relacji z człowiekiem. Taki pies nie może być stróżem na zewnątrz domu, musi być w stałym kontakcie z człowiekiem. Jeśli kontakt będzie ograniczał się do karmienia i pielęgnacji, to taki pies będzie źle funkcjonował, może stać się na przykład agresywny.
Nie można traktować psa jako urządzenia alarmowego - on musi dostać porcję uwagi, czułości, zabawy, czasu spędzonego z człowiekiem. A jeśli ktoś lubi psy, to przecież taki kontakt nie jest wcale obowiązkiem, a okazją do doznawania przyjemnych emocji. Stwierdzono, że już choćby przy kontakcie wzrokowym ze swoim psem wydziela się u człowieka oksytocyna - hormon pozytywnie wpływający na samopoczucie.
Trzeba też uszanować u psa jego naturalne wzorce zachowań. Nie można mu odmawiać zaspokojenia wrodzonych potrzeb behawioralnych, a już na pewno nie można go za to karać. Określone zachowania (gonienie, kopanie, aportowanie) bywają dla psa czasem bardziej nagradzające niż jedzenie.
A: Kupować czy adoptować?
AK: Jeśli kupujemy szczeniaka, to oczywiście wiemy, w jakich warunkach spędził pierwsze tygodnie swego życia, które mają bardzo duże znaczenie dla późniejszego funkcjonowania zwierzaka. Niezwykle ważna jest wczesna socjalizacja, kontakt z człowiekiem: branie na ręce, dotykanie, czucie zapachu ludzi. W tym okresie świat zapisuje się w mózgu psa - można to porównać do ładowania twardego dysku. U tych zwierzaków, które mają dobre doświadczenia, kora mózgowa jest grubsza. Jest im łatwiej kontrolować swoje emocje, dlatego wyrastają na zrównoważone zwierzęta.
Jednocześnie musimy takiego szczeniaka dużo nauczyć, przyzwyczaić do nowych warunków, naszego trybu życia. Nauka podstawowych zachowań jak chodzenie na smyczy czy trening czystości wymaga poświęcenia i czasu.
Przy adopcji psa czy kota bezpośrednio ze schroniska możemy czasem dostać takie „pudełko pełne niespodzianek”. Trudno powiedzieć, na jakie problemy możemy się natknąć. Często niezbędna jest diagnoza behawiorysty. Pies po przejściach lub ze słabą socjalizacją może reagować strachem lub agresją. Jeśli był źle traktowany, trudniej mu się przystosować. Tego ryzyka można uniknąć, korzystając z programów odpowiedzialnej adopcji takich jak Adopciaki.pl, w których zwierzęta są przygotowywane do adopcji w domach tymczasowych, przebadane weterynaryjnie i zdiagnozowane przez behawiorystę. Adopcja jest wówczas bezpieczna i dla zwierzaka, i dla człowieka.
Sam mam trzy psy z adopcji. Jeden z nich - Whisky sikał w domu, bał się kotów, bał się nowego otoczenia i niektórych naszych zachowań, jak branie do ręki miotły czy oddzieranie ręcznika papierowego. Na pewno był bity, co było widać po tych jego reakcjach. Musieliśmy to powoli odpracowywać: wprowadzić spokój do jego życia, upewniać, że w tym domu jest fajnie, nie karać i pozwolić mu odzyskać zaufanie do człowieka I kojarzyć nasze zachowanie z przyjemnościami i nagrodami.
Jednak adoptowane psy w przeważającej większości nie stwarzają większych problemów. Trzeba oczywiście nawiązać z nimi więź, nauczyć podstawowych zachowań, przyzwyczaić do rytmu dnia. Psy tak jak my uczą się przez całe życie, a ich natura pozwala na łatwiejsze przystosowywanie się do zmiennych warunków i relacji z człowiekiem. Zdarzają się psy nieufne, które potrzebują więcej czasu, żeby przywyknąć. Zwykle pełna adaptacja psa trwa około pół roku.
Z kotem jest trudniej, bo dla niego najważniejsze jest terytorium. Dlatego trzeba przestrzegać określonych zasad wprowadzania kota do nowego miejsca: na początek udostępniamy kotu jedno bezpieczne pomieszczenie, w którym znajdują się miski, bezpieczna kryjówka i kuweta. Czekamy, aż kot sam się oswoi z sytuacją. Proponujemy zabawy i kontakt, ale nie naciskamy i nie robimy niczego na siłę. Kot zacznie powoli "wypuszczać się" coraz dalej. Trzeba jednak pamiętać, że zawsze musi mieć szansę powrotu do swojej kryjówki.
A: Czy to prawda, że adoptować można tylko kundle i dachowce? Czy zdarzają się rasowe psy lub koty, które są bezdomne i czekają na adopcję?
AK: Oczywiście, że tak: jest sporo rasowych zwierzaków do adopcji. Więcej psów niż kotów (bo w ogóle jest mniej ras kotów niż psów, około 100).
Ważne też, żeby rozróżniać zwierzęta rasowe i rodowodowe. Jest bardzo dużo pseudohodowli, w których rozmnaża się zwierzęta w sposób nieodpowiedzialny i przetrzymuje w warunkach utrudniających lub wręcz uniemożliwiających właściwą socjalizację. Często oszczędza się także na jedzeniu i szczepieniach ochronnych. Takie psy często trafiają potem do lekarzy weterynarii i behawiorystów z powodu problemów ze zdrowiem i kłopotów z zachowaniem. Deficyty wczesnej socjalizacji pozostawiają trwały ślad w psychice zwierząt upośledzając ich normalne funkcjonowanie u boku człowieka. Najczęściej zwierzęta te są pobudliwe, lękliwe, wycofane, łatwo też reagują agresją w niekomfortowych lub po prostu nowych dla nich sytuacjach, a praca nad zmianą ich zachowania jest długa i nie zawsze przynosi zadowalające efekty. Dlatego zdecydowanie odradzam zakup szczeniąt ze złych hodowli, gdzie szczeniaki trzymane są z dala od ludzi, w ubogim środowisku. Nie ma sensu wspieranie takich miejsc rozmnażania zwierząt.
A: Adopcja od razu ze schroniska, czy może raczej z domu tymczasowego?
AK: Nawet najlepiej urządzone schronisko nie jest dobrym środowiskiem dla psa czy kota. Zwierzęta nie mają możliwości swobodnego poruszania się, zbudowania stabilnej więzi z człowiekiem, rzadko wychodzą na spacery czy mają okazję do zabawy. To znaczne ograniczenie zaspokojenia potrzeb, a często także ciągły hałas w schronisku powodują przewlekły stres, bo zwierzęta nie wypoczywają.
Psy tworzą lepszą więź z człowiekiem niż z innymi psami i bardzo trudno ją zastąpić. Drugi pies "do towarzystwa" nie rozwiązuje problemu, bo potrzeba stałego kontaktu z człowiekiem jest bardzo silna.
W domu tymczasowym zwierzak może uwolnić się od stresu schroniskowego i zacząć funkcjonować w normalnym domu. Jeśli dom jest dobrze prowadzony, nieprzepełniony, to zwierzak ma codzienny serdeczny kontakt z człowiekiem, wychodzi na spacery, bawi się, uczy podstawowych zachowań.
Drugą ważną zaletą domu tymczasowego jest możliwość wychwycenia problemów behawioralnych, które ujawniają się na przykład po kilku dniach. To ważne, bo trudne zachowania np. gdy po jakimś czasie okazuje się, że spokojny adoptowany pies zaczyna być agresywny, sika, boi się etc., bywają przyczyną nieudanych adopcji.
A: COAPE Polska jest merytorycznym partnerem programu Adopciaki - dlaczego właśnie Adopciaki, a nie jakaś inna inicjatywa?