ŻYCIE Z ADOPCIAKIEM

14.11.2018

LENA - PIES, KTÓREGO NIKT NIE CHCIAŁ

Kasia i Paweł od roku działają na rzecz Schroniska w Korabiewicach. Rok temu adoptowali korabkowego seniora Guzika, który dzięki nim ostatnie miesiące życia spędził w ciepłym i bezpiecznym domu, otoczony miłością, troską i czułością. W lipcu tego roku adoptowali Lenę - suczkę na wózku, która do Korabiewic trafiła z Ukrainy (i ma nawet własny paszport). W ich domu rezydują jeszcze pięcioletnia suczka Foxi i dwie kotki: Maruda i Chilli. 


Adopciaki.pl: Po odejściu Guzika mieliście zamiar adoptować kolejnego seniora, jak więc pojawiła się w Waszym życiu zaledwie trzyletnia niepełnosprawna Lena?

Kasia Klimowicz: Lenę poznaliśmy podczas dnia otwartego w Schronisku w Korabiewicach, mniej więcej rok temu. Byliśmy wtedy nastawieni na adopcję psów seniorów. W listopadzie w naszym domu pojawił się Guzik - dwunastolatek. Niestety bardzo szybko rozwinął się u niego rak i Guzik odszedł w czerwcu. Wówczas oboje z Pawłem, zupełnie niezależnie od siebie, pomyśleliśmy o Lence, bo to przecież też taki pies, którego nikt nie chce - podobnie jak starszych psów. Ludzie obawiają się badań, leczenia, związanych z tym kosztów, a także szybkiego odejścia takiego zwierzaka.

A.: Czy decyzja o jej adopcji była trudna do podjęcia?

KK: Bardzo długo rozmawialiśmy z Moniką Bukowską - schroniskową opiekunką Leny. Dowiedzieliśmy się, jak Lena funkcjonuje, że normalnie się załatwia (gdyby było inaczej, to decyzja byłaby z pewnością znacznie trudniejsza), dość sprawnie porusza. Musieliśmy też sprawdzić, czy Lenę zaakceptuje Foxi - pięcioletnia suczka, która jest z nami od szczeniaka i wobec innych suk zachowuje się zwykle bardzo niechętnie. Zorganizowaliśmy więc wizytę przedadopcyjną: Foxi zachwycona nie była, ale nie było też dramatu, więc Lena dołączyła do rodziny.


A.: Jak wyglądały pierwsze dni Leny w Waszym domu?

KK: Na początku uważnie obserwowaliśmy, jak Lena się zachowuje i czego w danym momencie potrzebuje. Bardzo mocno pilnowaliśmy też kontaktów obu suczek. Kiedy wychodziliśmy z domu, zamykaliśmy je w różnych pomieszczeniach.

Pojawił się spory kłopot z kotami. Lena traktowała obie nasze kotki jak zabawki. Jedna z nich - Chilli jest dość śmiała, chętna do kontaktów, nie boi się psów. Natomiast wycofana z natury Maruda wyszła z domu i nie wracała przez kilka dni. Dowiedzieliśmy się, że ukryła się u sąsiadów. Długo trwało, zanim zaczęła przychodzić do domu. Do tego dochodziły "awantury" Leny o to, że koty wbiegają po schodach na górę, a ona nie może. 

Stopniowo przystosowaliśmy też różne miejsca w domu do potrzeb Leny, na przykład ułożyliśmy dywan, która umożliwia jej schodzenie z tarasu do ogródka. Bez tego mogłaby pościerać sobie łapy o ostry tarasowy kamień. A w ogródku ustawiliśmy płotek, żeby Lenka nie wchodziła w krzaki.

Dość szybko wymieniliśmy wózek. Poprzedni był ciężki, trudny do transportu, bo nie można było go złożyć. Nowy wózek jest lżejszy i składany, ale jednocześnie bardziej wywrotny. Do jego założenia potrzebne są dwie osoby. 

A.: Lena ma za sobą bardzo trudną przeszłość - miała złamane tylne łapy i miednicę, żyła przez jakiś czas na ulicy. Czy widać to w jej zachowaniu?

Prawdopodobnie została też pogryziona przez zwierzęta. Tym bardziej zadziwia, że jest taka otwarta. Kompletnie nie widać tej trudnej przeszłości. Lena jest bardzo przyjazna i pełna ufności w stosunku do ludzi. Interesuje się, kiedy w domu pojawiają się goście, zawsze chce obwąchać inne zwierzaki, nawiązać z nimi kontakt. Do nas tuli się i domaga pieszczot.


A.: Czy opieka nad Leną jest trudna? Bardziej czasochłonna? Wymagająca więcej pieniędzy?

KK: Lena potrzebuje więcej czasu na różne rzeczy, ale nie ma dramatu. Tak naprawdę jedyne ograniczenie Leny to fakt, że nie może wyjść na spacer jak każdy inny pies. Niestety, nie udaje nam się codziennie wychodzić poza przydomowy ogród.

Dodatkowym finansowym obciążeniem są na przykład koszty rehabilitacji. Rehabilitant przychodzi do Leny dwa razy w tygodniu. Korzysta ze specjalnego urządzenia z ultradźwiękami, które odciąża psi kręgosłup. Wykonuje też masaże. Ponadto co pół roku Lena przechodzi badania.

Kolejna kwestia to znalezienie kogoś do opieki nad Leną na czas naszej nieobecności. Jeszcze nie sprawdzaliśmy, bo nie było takiej potrzeby. Nie sądzę jednak, żeby te obowiązki kogoś przerastały.

A.: Jaki jest stan zdrowia Leny? 

KK: Dobry. Nie dostaje żadnych leków, jedynie suplementy wspomagające pracę mięśni i stawów. Musimy też pilnować, żeby nie przytyła, bo to obciążenie dla stawów. A apetyt Lena ma!

A.: Czy Lena zawsze porusza się na wózku?

KK: Wózka używamy tylko poza domem. W domu nie mamy dywanów, tylko terakotę, więc Lena po prostu ślizga się po podłodze. Podobnie w ogródku na trawie. Potrafi szaleć, jest dość żywa, zabawowa, uwielbia biegać za szarpakiem. Ale przez większość dnia jednak leży i śpi.

Ciekawie jest obserwować zachowania Leny. Ona nie wchodzi na kanapę, ale czasem jest zazdrosna, że robi to Foxi. Nie może wejść na górę po schodach, ale tu z kolei nie ma z jej strony jakiegoś mocnego ciśnienia. Zachwyca nas to, jak potrafi biegać i szaleć w ogrodzie - taka liczba psich nieszczęść nie odebrała jej radości i woli życia. 

A.: Gdzie się zamawia wózek dla psa? Jak długo trwa jego wykonanie i ile kosztuje? 

KK: No tak, w tej sprawie przekopaliśmy internet. Wózek dla Leny zamówiliśmy na www.wozkidlapsow.eu, w firmie działającej w Lublinie. Natomiast w Izraelu znaleźliśmy wózek, w którym pies może się nawet położyć, ale niestety to prototyp - na razie takie wózki nie są produkowane. Koszt naszego obecnego wózka to około 600 - 700 zł, a na zrobienie nie czeka się długo, może tydzień. 

A.: Na fanpejdżu "Lena dog on wheels" regularnie opisujecie Wasze życie z Leną. Strona jest dwujęzyczna polsko-angielska. Dlaczego? 

KK: Mamy sporo znajomych, którzy żyją poza Polską i mają obcojęzycznych znajomych. Chcemy stworzyć międzynarodową społeczność, której moglibyśmy pokazywać niesamowitą działalność Schroniska w Korabiewicach. W Polsce mamy jeszcze wiele do zrobienia, jeśli chodzi o opiekę nad bezdomnymi zwierzakami, więc tym bardziej trzeba pokazywać dobrze funkcjonujące miejsca. A jednocześnie uzyskać wsparcie również z zagranicy. 

Ponadto chcemy pokazywać Lenę społeczności ukraińskiej w Polsce. W końcu Lena to Ukrainka, która - podobnie jak wielu ludzi stamtąd - ułożyła sobie życie w Polsce. Taki poruszający serca psi symbol.

A.: Obydwoje - Ty i Paweł - działacie na rzecz schroniska w Korabiewicach. Na czym polega Wasz wolontariat?

KK: Nie możemy pojawiać się regularnie w schronisku, żeby pomagać na miejscu na przykład czyszcząc psie boksy czy wyprowadzając psy na spacer. Udzielamy się organizując Korabkowe stoiska podczas różnych eventów, takich jak targi dla zwierząt czy festiwal kawy. Zbieramy wówczas datki do puszek, pomagamy sprzedawać kalendarze i gadżety. Szukamy też większych ofiarodawców i staramy się organizować większe zbiórki.

Teraz jesteśmy zaangażowani w fascynujący projekt literacki, który ma pomóc zebrać środki na potrzeby zwierząt z Korabiewic. Ale na razie to tajemnica. 

A.: Czy teraz, z perspektywy kilku miesięcy, podjęlibyście taką samą decyzję tzn. adoptowalibyście Lenę?

KK: Wzięcie takiego psa to nie jest jakiś wielki wyczyn. Często okazuje się to dużo łatwiejsze niż nam się wydaje. Podobnie jest z seniorami. Mocno zachęcam do kontaktu ze Schroniskiem w Korabiewicach - to ważne miejsce, robiące wiele dobrego dla bezdomnych zwierząt. Możecie im pomagać na na wiele różnych sposobów, na miejscu i zdalnie. Warto spróbować!


Codzienne życie Leny i jej rodziny można obserwować tutaj:

https://www.facebook.com/LENADOGONWHEELS/

i tutaj:

https://www.instagram.com/lena_dog_on_wheels/


Strona Schroniska w Korabiewicach:

https://www.facebook.com/Schronisko.w.Korabiewicach/

Tu można wesprzeć projekt „Korabkowe opowieści”:

https://pomagam.pl/korabkoweopowiesci



Warszawa, październik 2018

rozmawiała: Jola Jeżowska z zespołu Adopciaki.pl