ZDROWIE

01.05.2017

KASTRUJEMY BEZDOMNOŚĆ

KASTRUJE SIĘ SAMCE, A STERYLIZUJE SAMICZKI. PRAWDA TO CZY FAŁSZ?

Oczywiście jest to fałsz, który wkradł się choćby do różnych urzędowych pism czy nawet do ustawy, gdzie jest podział na kastrację samców i sterylizację samiczek. A to kompletnie bez sensu - można to porównać z podziałem na śledzie i na ryby. Nie każda ryba jest śledziem, ale każdy śledź jest rybą. To samo tutaj: każda kastracja jest sterylizacją, ale nie każda sterylizacja jest kastracją. 

Kastracja to chirugiczne usunięcie gruczołów rozrodczych zarówno u samic, jak i samców, natomiast sterylizacja to także inna forma uniemożliwienia rozrodu np. przez podwiązanie jajowodów. 

Ten błąd popełnia się od bardzo dawna. Sądzę, że wziął się stąd, że ludzie niechętnie słyszą słowo kastracja. "Wykastruję cię" - to brzmi strasznie, a sterylizacja już tak jakoś łagodniej, bo przecież sterylizuje się narzędzia czy ma się sterylne ręce, co kojarzy się dobrze.

Chcę przy okazji zwrócić uwagę na bardzo niepokojącą modę kastrowania kotek w taki sposób, że usuwa się tylko jajniki, a zostawia macicę. W naturze nie ma niczego, co jest niepotrzebne, więc nie rozumiem, po co zostawia się ten zbędny narząd. Jeśli usuwa się jajniki, to powinno się też usuwać macicę. W przeciwnym razie mogą pojawić się kłopoty zdrowotne np. zrosty pooperacyjne jak przyrośnięcie macicy do pęcherza, ropień lub nowotwór. 

CZY PRZY KASTRACJI ZWIERZĘ CIERPI?

Zasadą jest, żeby pacjent poddany operacji nie cierpiał. Po to wymyślono narkozę, znieczulenia miejscowe, środki przeciwbólowe, żeby cierpienia cielesnego nie było. Zwierzęta oczywiście cierpią z powodu dezorientacji wywołanej narkozą - przy wchodzeniu w narkozę i wybudzaniu się z niej zwierzę nie ma pojęcia, co się z nim dzieje. Jest to stresujące, ale cierpienia fizycznego nie ma.

Jeśli zabieg jest wykonywany przez fachowca w odpowiednich do tego warunkach, nie jest szczególnie skomplikowany i na tyle krótki, że nie daje przykrych konsekwencji w okresie rekonwalescencji.

KIEDY KASTROWAĆ ZWIERZAKA?

To bardzo ważne, żeby zabieg był wykonany w odpowiednim momencie życia zwierzaka, a o tym często się zapomina. Jeśli wykastruje się zwierzę w złym momencie, to nie tylko rekonwalescencja po operacji może być długa, ale również liczyć się należy, szczególnie u samic, z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi.

Walczę z tym, ale mam przeciw sobie różnych naukowców ze Stanów Zjednoczonych. Pojawiła się w Polsce moda z USA na kastrowanie kilkumiesięcznych szczeniąt i kociąt. To powinno być zakazane. Propaguje się na siłę ten amerykański wzorzec bez żadnej refleksji. A przecież amerykańskie psy i koty cierpią na cały szereg zaburzeń endokrynologicznych, których w Polsce się nie spotyka. Przyczyną jest właśnie zbyt wczesna kastracja, przed okresem dojrzewania. Ponadto, oprócz zaburzeń endokrynologicznych, mogą pojawiać się zaburzenia wynikające z niedorozwoju narządów rozrodczych np. u za wcześnie wykastrowanych kocurów częściej występuje zatykanie się cewki moczowej. Kastracja wykonana przed uzyskaniem dojrzałości płciowej całkowicie chroni przed chorobą nowotworową stymulowaną hormonami rozrodczymi, ale koszt tego jest zbyt wysoki. Tym bardziej, że kastracja zaraz po osiągnięciu dojrzałości podwyższa ryzyko jedynie o kilka procent.

Dlatego kastrujemy zwierzęta dojrzałe płciowo! U samiczek łatwo to stwierdzić - pojawia się pierwsza ruja u kotek i pierwsza cieczka u suczek. Z kotkami jest pewien problem, bo pierwsza ruja może ciągnąć się w nieskończoność, ale musimy poczekać aż się skończy, aby poddać je kastracji. Z suczkami łatwiej, bo mają cieczkę mniej więcej co pół roku. Czekamy na środek cyklu i po trzech miesiącach od pierwszej cieczki przeprowadzamy zabieg kastracji. Trzymanie się środka cyklu jest bardzo ważne, bo suczki znajdują się wtedy w okresie ciszy hormonalnej tzn. na niskim poziomie aktywności hormonów rozrodczych. Organizm bez problemu przyjmuje więc usunięcie źródła tych hormonów. Natomiast jeśli kastrujemy w okresie okołocieczkowym, przy wzroście poziomu hormonów rozrodczych, to organizm jest ogłupiały i gdy po usunięciu jajników spada poziom estrogenów, „myśli”: ciąża. Suczki natychmiast zaczynają produkować mleko. W efekcie rana pooperacyjna gorzej się goi i samopoczucie suczki jest gorsze. 

Czyli: czekamy, aż suczka ma pierwszą cieczkę, a po trzech miesiącach - kastrujemy. I nic złego się nie dzieje.

A skąd będziemy wiedzieć, czy samiec dojrzał płciowo? Pies, który zaczyna podnosić nogę do siusiania, jest już mężczyzną, a nie chłopcem. Kocur jest dojrzały płciowo, kiedy jego mocz zaczyna mieć bardzo nieprzyjemny zapach. Jeśli przy czyszczeniu kuwety poczujemy taki zapach, jaki można spotkać na klatkach schodowych starych kamienic z dużymi piwnicami, to znaczy, że trzeba kocura wykastrować. Taka pocieszająca wiadomość: kocury najpierw zaczynają śmierdzieć, a dopiero troszkę później znaczyć teren, więc zdążymy z kastracją, zanim zapach z kuwety przeniesie się na całe mieszkanie.

A NIE LEPIEJ STOSOWAĆ ANTYKONCEPCJĘ NP. TABLETKI DLA KOTEK?

To dużo gorsze rozwiązanie. Zawsze kończy się to potężnymi zaburzeniami ze strony układu rozrodczego. Nie należy tego robić, tym bardziej, że przecież chodzi nam nie tylko o to, by zwierzę nie miało potomstwa, ale żeby żyło dłużej i zdrowiej. Kastrując w odpowiednim wieku przedłużamy zwierzęciu życie i chronimy je przed szeregiem bardzo poważnych chorób. Więc tabletki w ogóle nie wchodzą w grę.

A ILE TAKI ZABIEG KASTRACJI KOSZTUJE?

Bardzo różnie. Zależy od gabinetu, rejonu Polski. Inaczej jest w mieście, inaczej na wsi. Moje zalecenie jest takie, żeby podczas podejmowania decyzji o kastracji nie kierować się niższą ceną, tylko opinią innych klientów danego miejsca. To jest bardzo ważne - poczta pantoflowa jest według mnie najlepsza.

Poza tym zabieg powinien przeprowadzić ktoś, kto robi to rutynowo, bardzo często. Należy więc znaleźć przychodnię, która ma chirurga, wykonującego niemal na co dzień takie zabiegi.

Można też zgłosić się do programu "Kastrujemy bezdomność - ratujemy życie": http://kastrujemybezdomnosc.pl/


POTOCZNIE UWAŻA SIĘ, ŻE WYKASTROWANY PIES NIE JEST W 100% PSEM, A WYKASTROWANA KOTKA JEST NIESZCZĘŚLIWA, BO NIE MOŻE MIEĆ DZIECI...

Całe życie to słyszę, niestety. Jeśli zwierzę jest wykastrowane po uzyskaniu dojrzałości płciowej, to zachowuje sprawność seksualną, tylko chęć jest znacznie mniejsza. Każdemu, kto w to wątpi, przypominam historię Farinelliego, najsłynniejszego kastrata na świecie, który miał więcej kochanek aniżeli niejeden niewykastrowany mężczyzna. 

Dlatego tak ważne jest wykastrowanie po uzyskaniu dojrzałości płciowej, żeby ta istota była samcem lub samicą, a nie takim nie wiadomo kim. 

Nie jest też prawdą, że po kastracji zwierzaki stają się otyłe czy ospałe. To są bzdury. Jak się więcej psa karmi, to utyje. I tyle.


WSPOMNIAŁA PANI, ŻE KASTRACJA CHRONI TAKŻE PRZED CHOROBAMI. JAKIMI?

Najgorsze są oczywiście nowotwory. Jeśli proces chorobowy już się rozhuśta, to usunięcie gruczołów rozrodczych, będących główną przyczyną dolegliwości, jest już „musztardą po obiedzie”.

Największym problemem są nowotwory gruczołu mlekowego u samic (kotek i suczek) – dziś to niemal epidemia, zresztą tak jak u kobiet. Żyjemy w czasach tak wysyconych hormonopodobnymi substancjami, że bombardowanie nimi naszych organizmów prowadzi do przeróżnych chorób, łącznie z nowotworowymi, i w efekcie u samic pojawiają się nowotwory gruczołu mlekowego. 

Z moich obserwacji wynika, że obecnie nie ma właściwie niekastrowanych suczek, które po siódmym czy ósmym roku życia nie chorują na te nowotwory.

Kolejnym mocnym argumentem za tym, żeby kastrować zwierzęta, jest problem urojonych ciąż. Są ogromnie uciążliwe zarówno dla suczki, jak i dla jej opiekunów. Suczka jest podczas takiej urojonej ciąży „ogłupiona” urojeniem macierzyństwa. Pojawia się mleko, którego nie ma kto pić, a suczka bardzo cierpi z powodu bolesnego stanu zapalnego gruczołu mlekowego.

NA CZYM POLEGA PROGRAM "KASTRUJEMY BEZDOMNOŚĆ - RATUJEMY ŻYCIE"?

Każdy, dla kogo zbyt dużym wydatkiem jest pokrycie kosztów kastracji, może zgłosić się do programu "Kastrujemy bezdomność - ratujemy życie", prowadzonego przez fundację "KARUNA - Ludzie dla Zwierząt".

Nie można jednak przy tym zapominać, że taka malutka fundacja jak Karuna jest, podobnie jak większość malutkich fundacji, biedna - można więc też dołożyć złotówkę do programu.

Program "Kastrujemy bezdomność - ratujemy życie" to pomysł Beaty Krupianik, która skorzystała z doświadczeń Stowarzyszenia Inicjatyw Obywatelskich. Otóż to Stowarzyszenie wzięło sprawę kastracji zwierząt w swoje ręce i zaczęło to robić gmina po gminie. 

Tak naprawdę każda gmina mogłaby kastrować zwierzęta bez dotacji, bo ma do dyspozycji fundusz na opiekę nad bezdomnymi zwierzątami, ale ta opieka polega obecnie najczęściej na płaceniu hyclowi i schroniskom. Trzeba przekonać gminy, żeby zainwestowały w kastrowanie zwierząt domnych, czyli posiadających właścicieli, wówczas nie trzeba będzie wydawać pieniędzy na hycla i schronisko.

Dodatkowo trzeba przekonać ludzi na wsi do kastrowania zwierząt - chodzić do nich, rozmawiać, tłumaczyć, czym jest kastracja i jakie przynosi korzyści. 

W programie "Kastrujemy bezdomność" dzieje się jeszcze jedna wspaniała rzecz: otóż jednocześnie robi się przegląd zwierząt, stanu ich zdrowia i warunków bytowych. Często daje się namówić właścicieli zwierząt do poprawy tych warunków. Poza tym podczas kastracji zwierzęta są również czipowane. 

Już kilkanaście gmin w Polsce zajęło się kastracją zwierząt. Świetnym przykładem jest gmina Myszków ze swoim fantastycznym burmistrzem. Otóż w tej gminie wszystkie zwierzaki zostały wykastrowane, a burmistrz zatrudnił dwie panie z lokalnych fundacji na etacie, które pilnują realizacji programu. Dodatkowo straż miejska została przekwalifikowana i - zamiast dawać mandaty za złe postoje czy przekraczanie prędkości - ma za zadanie pilnowanie sytuacji zwierząt w gminie. Strażnicy chodzą i sprawdzają, czy pies ma wodę, odpowiednią budę, czy nie jest na łańcuchu. Efekt jest taki, że jeśli w okolicy pojawi się pies, którego nikt nie zna, to natychmiast jest 100 telefonów w tej sprawie.

Program jest bardzo prosty: umawiamy się z lecznicą , która ma doświadczenie w zabiegach kastracji, ustala się stawkę, a potem zagroda po zagrodzie i dom po domu chodzi się i rozmawia się z ludźmi. Organizuje się też kilka spotkań na ten temat. Mechanizm jest, potrzeba pieniędzy.

Dzięki programowi poprawia się sytuacja zwierząt, zmienia się też na lepsze stosunek opiekunów do zwierząt. Poza tym to się samo nakręca: kiedy wójtowie i burmistrzowie widzą dobre efekty, to chętniej przeznaczają fundusze na ten program.

Wierzę, że w ciągu kilku lat można sprawić, żeby Polska była krajem z najniższym odsetkiem bezdomnych zwierzaków. 

OPRÓCZ KASTRACJI, KTÓRA MA LIKWIDOWAĆ BEZDOMNOŚĆ, JAKIE JESZCZE SĄ SPOSOBY ZAPOBIEGANIA BEZDOMNOŚCI ZWIERZĄT?

Ja myślę, że kastracja jest sposobem podstawowym. To jest tak jak zakręcenie kranu, który cieknie - samo podstawienie miski nie pomoże. 

Możemy stawać na głowie, ale dopóki zwierzęta będą się rodzić, to nie poradzimy sobie z ich bezdomnością, nie pozbędziemy się schronisk. 

Widzę to po mojej wsi - już zaczyna się czas, kiedy wszędzie pojawią się szczeniaki. Oczywiście psy będą zawsze i zawsze będzie ich trochę więcej niż potrzeba, ale niech to będzie tylko trochę, a nie tak, jak jest teraz.

Jestem też przeciwniczką hodowli psów. Ważne, żeby nie pomylić: jeśli ktoś ma jedną lub dwie suczki, wielbi je, hołubi i rozmnaża, a potem jest w kontakcie z każdym, kto wziął szczeniaki - to nie jest hodowla. Natomiast te hodowle , które mają 15-20 suk to fabryki zwierząt. 

Ponadto hodowanie psów rasowych jest postępowaniem czysto rasistowskim. Poza tym „bycie rasowcem” pociąga za sobą ryzyko wielu chorób. Ale trudno to ludziom wytłumaczyć: podobają się im określone rasy, panują różne mody, do czego przyczyniają się także media. Jeśli w filmie pojawi się pies danej rasy, to nagle wszyscy chcą mieć takiego psa. Trzeba naciskać media, żeby zawsze pokazywały kundle.

Mam nadzieję, że dożyję czasów, w których nie będzie schronisk. I wtedy bardzo proszę: rozmnażajmy zwierzęta, ale w sposób kontrolowany, opodatkowany, z wszelkimi obostrzeniami.

CO TO ZNACZY BYĆ ODPOWIEDZIALNYM OPIEKUNEM ZWIERZAKA? 

To znaczy dokładnie to samo, co być odpowiedzialnym rodzicem. Z tą drobną różnicą, że nie trzeba płacić za drogie szkołyi wysyłać na kursy językowe. A poza tym to dziecko nigdy nie urośnie - zawsze zostanie dzieckiem, można je więc nie tylko kochać, ale też rozpieszczać.

Nasze oba gatunki - człowieka i psa łączą bardzo stare więzi więzi. Jesteśmy tak samo społeczni: też potrzebujemy dotyku, przytulania, radości. Moje psy mają we mnie oddaną opiekunkę i przyjaciółkę. Pozwalam im na wszystko poza agresją i kocham takimi, jakimi są. Jeżeli w taki sposób podejdziemy do zwierzęcia, to naprawdę nie ma problemów we wzajemnych relacjach, wystarczy dobra wola.

Ale my jesteśmy niecierpliwi, chcemy szybko, już: żeby pies natychmiast chodził z tej strony, a nie z tamtej, żeby siadał kiedy chcemy, żeby wracał kiedy chcemy. Ludzie oczekują od zwierząt sztuczek, które sprawią, że pies będzie automatem reagującym na ich polecenia. Nie rozumiem, po co jest to musztrowanie - przecież jaka to wielka radość patrzeć na wesołego, biegającego, szalejącego psa.

CO TRZEBA WIEDZIEĆ PRZY ADOPCJI? NA CO ZWRACAĆ UWAGĘ?

Przede wszystkim brać takie zwierzę, które najbardziej potrzebuje naszej pomocy. Brać takie zwierzę, które bardzo cierpi z powodu braku domu, bardzo potrzebuje miłości. Kiedy przychodzimy do schroniska lub domu tymczasowego, to pytamy, które zwierzę ma najmniejsze szanse na to, żeby być wybranym i wskazane bierzemy.

Do adopcji nie trzeba zbytnio się przygotowywać. Robimy z tego zbyt wielkie halo. Jesteśmy przecież z psami od tysięcy lat - wystarczy szanować psa i jego psie potrzeby, obdarzyć go sympatią. 

Mówię sympatią, a nie miłością, bo niektórzy uważają, że można pokochać dopiero wtedy, jak się zwierzaka pozna. Ja uważam, że pies jest jak dziecko - kocha się od razu, jak się tylko spojrzy. 

Pies łatwo się dostosowuje, a jeśli bierze się psa ze schroniska, czyli z gorszych warunków do lepszych, to nie powinno być większych problemów.

DLACZEGO WARTO ADOPTOWAĆ STARSZE PSY?

Bo wtedy każdy z nas może być bogiem. Starszy pies w schronisku jest w piekle. Nagle możemy kogoś zabrać z piekła do nieba. Nie ma większej przyjemności: zobaczyć, że zwierzak już absolutnie zrezygnowany, któremu nic się nie chce, nagle zaczyna się uśmiechać, biegać, cieszyć. Każdy musi mieć kogoś, kto go kocha.

DZIĘKUJEMY ZA ROZMOWĘ!

1 maja 2017, Rozmawiały: 

Ela Malczyk i Jola Jeżowska

Zespół programu Adopciaki.pl